MKTG NaM - pasek na kartach artykułów

Szczypiornistki SPR wygrały charakterem

Redakcja
Monika Marzec, która jako jedyna w zespole pamięta pierwsze mistrzostwo Polski Monteksu Lublin, po niedzielnym triumfie nie miała wątpliwości, dlaczego złote medale ponownie trafiły na szyje szczypiornistek SPR. - Udowodniłyśmy, że jesteśmy drużyną, która ma potencjał i w której każda dziewczyna jest ważna. Wszystkie pracowałyśmy na ten sukces i wszystkie tak samo na niego zasłużyłyśmy.

Trudno nie zgodzić się ze słowami doświadczonej kołowej, ponieważ obawy o brak zmienniczek dla kontuzjowanych piłkarek, okazały się bezpodstawne. Oczywiście nie da się zastąpić Sabiny Włodek, która sezon zakończyła przedwcześnie przez kontuzję śródstopia, ale Katarzyna Wojdat, zwłaszcza w sobotę, zagrała bez respektu dla rywalek, chociaż większość czasu w sezonie spędziła w najlepszym wypadku na ławce rezerwowych.

Uraz kolana Izabeli Puchacz poważnie ograniczał jej rolę na parkiecie. Jednak w decydujących meczach na wysokości zadania stanęła Kamila Skrzyniarz, która przecież kilkanaście dni wcześniej w ogóle nie trenowała i nie pojechała nawet na mecze do Lubina z powodu kontuzji stawu skokowego. W sobotę i niedzielę rozegrała swoje dwa najlepsze mecze w tym sezonie. Dzięki temu Puchacz nie musiała być tak eksploatowana w ataku i kontuzja nie przeszkodziła jej w grze w obu spotkaniach.

Obie wspomniane zmienniczki udźwignęły ciężar finałowych spotkań, ale jednak na pierwszy plan wysuwa się postawa najbardziej doświadczonych piłkarek SPR. To właśnie spryt Moniki Marzec w drugiej połowie niedzielnego meczu dał lubliniankom przewagę dwóch zawodniczek (piłkarki Zagłębia powędrowały na ławkę kar za faule na Marzec), a Puchacz systematycznie blokowała w obronie rzuty przeciwniczek. - Wiedziałyśmy, że nie damy sobie wydrzeć tego mistrzostwa. Zagrałyśmy poprawnie taktycznie i w tym upatrujemy naszą siłę. O Puchar Polski także powalczymy, ale mistrzostwo było dla nas najważniejsze - twierdzi rozgrywająca SPR.

Zwycięstwa nie byłyby możliwe bez udanych interwencji Małgorzaty Sadowskiej, która w obu meczach w hali Globus broniła na poziomie 40 procent, ale co istotne, broniła w najważniejszych momentach. Po niedzielnym spo-tkaniu została wybrana na najlepszą lubelską piłkarkę, tak trochę na pożegnanie, bo przecież od nowego sezonu będzie już grała w Łączpolu Gdynia.

Ale i pozostałe zawodniczki, które grały w decydujących spotkaniach, zaprezentowały się znakomicie. W sobotę i niedzielę skuteczność SPR wyniosła odpowiednio 64 i 56 procent. A Zagłębie? Wyjechało z Lublina zgodnie ze starą maksymą, że nadzieja umiera ostatnia. - Mam nadzieję, że w przyszłym sezonie uda nam się w końcu pokonać SPR - powiedziała Kaja Załęczna, najlepsza w ekipie "miedziowych".

W finale Pucharu Polski SPR zagra z Zagłębiem w sobotę 15 maja w Mielcu. Początek meczu o godz. 17, a transmisję przeprowadzi telewizja Polsat.

Straciła tytuł

Pechowa kontuzja Sabiny Włodek przeszkodziła jej w wygraniu klasyfikacji strzeleckiej ekstraklasy. Lubelska skrzydłowa bardzo długo przewodziła liście najlepszych "snajperek" ligi i wydawało się, że sięgnie po tytuł królowej strzelczyń. Dopiero uraz eliminujący Włodek z gry w ostatnich meczach sprawił, że nasza zawodniczka ze 157 bramkami zajęła ostatecznie drugie miejsce. Najwięcej celnych rzutów miała w tym sezonie Joanna Obrusiewicz - 161, ale rozgrywająca Zagłębia Lubin zagrała aż w pięciu meczach więcej niż kapitan SPR.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Sensacyjny ruch Łukasza Piszczka

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na lukow.naszemiasto.pl Nasze Miasto